Wyjazd do Nicei
Mój stan nie był dobry. Astma dawała się ostatnimi czasy we znaki. Pani doktor zaleciła, abym wakacje spędziła nad morzem. Rodzice zdecydowali, że pojadę wraz z babcią do Nicei. Nie chciałam jechać bez nich. To były moje pierwsze wakacje z dala od domu, a miałam wówczas tylko osiem lat. Najbardziej bałam się momentu pożegnania z mamą. Ona dobrze o tym wiedziała. Dlatego rodzice nie czekali, aż pociąg odjedzie. Pomogli babci z bagażami. I nim zdążyłyśmy się na dobre usadowić w przedziale, rodzice pomachali nam na pożegnanie i odjechali. Babcia włożyła okulary i wyjęła z torby książkę. Ja patrzyłam ze łzami w oczach, jak opuszczam rodzinne strony. Nikt nie zapytał mnie o zdanie, a przecież dzieci też mają własne zdanie. Nie sądziłam, że podróż do Nicei będzie bardzo udana i na zawsze zapadnie mi w pamięć. Babcia co pewien czas zerkała na mnie. Myślała, że tego nie dostrzegam. Podróż była bardzo długa i uciążliwa. Już jako dziecko miałam skłonność do migren, a ciągły turkot tylko pogarszał sprawę. Mimo uchylonego okna w przedziale było bardzo duszno. Babcia pozwoliła bym zdjęła pelerynkę i kapelusz. W przedziale nie było nikogo, prócz nas. Babcia prawie w ogóle się do mnie nie odzywała. Było mi z tym bardzo źle. Dopiero, kiedy dorosłam, zdałam sobie sprawę, że kiedy jest się czymś bardzo zajętym, na przykład czytaniem książki, to cały świat przestaje istnieć. Książka pochłaniała całą uwagę babci przez pierwsze godziny podróży. Później zaczęła czytać świeżą prasę. Lubiła wiedzieć co dzieje się w polityce i kulturze. Interesowała się modą. Nie była typową babcią i właśnie dlatego stała się dla mnie wzorem do naśladowania. To była nasza ostatnia podróż. Niedługo potem babka zachorowała na raka. Nie rozumiałam dlaczego nikt nie wysyła jej w podróż tak, jak uczyniono to ze mną. To zabawne, ale wciąż miałam o to pretensje, zwłaszcza do mamy, do której byłam bardzo przywiązana. Wówczas nie potrafiono jeszcze skutecznie leczyć nowotworów i łagodzić przebiegu choroby. Zmarła po długim cierpieniu. To przykre, bo jej śmierć była dla wielu ulgą. Odczułam jej brak dopiero po dwóch latach po jej śmierci, gdy ponownie pojechałam do Nicei. Zatrzymałam się w tym samym pensjonacie, zwiedzałam te same miejsca, ale wtedy wydawały się już nieco inne. Próbowałam patrzeć na nie jak babcia, odtwarzałam wspomnienia najlepiej jak umiałam, ale w żaden sposób nie potrafiłam wypełnić pustki, jaka po niej pozostała.