Na niebie błyszczał księżyc przysłonięty ciemnymi chmurami, zwiastującymi burzę. Gęsta mgła utrudniała widoczność. Droga była słabo oświetlona przez przydrożne lampy. Pod jedną z nich zatrzymał się czarny, sportowy samochód, z którego wyszli dwaj mężczyźni. Po chwili zza bloku mieszkalnego zjawili się kolejni. Widać było, że dopełniali pewnej transakcji. Okna w pobliskich domach były zasłonięte i ciemne, dlatego byli pewni, że pod osłoną nocy nikt ich nie zauważy. Bardzo się mylili. Droga przebiegała przez całą miejscowość i była jedyną dobrą, utwardzoną i zawsze przejezdną. Po jednej stronie znajdowało się niewielkie osiedle. Składało się z kilku bloków mieszkalnych, które wzniesiono jeszcze w latach PRL- u. Bloki stały jeden obok drugiego. Po drugiej stronie, naprzeciw nich znajdowały się domki jednorodzinne, które były jeszcze pozostałością po panowaniu pruskim na Pomorzu. Każdy z nich składał się z parteru i jednego piętra. W jednym mieszkała sześćdziesięcioletnia kobieta. Mimo wieku, była w pełni sił. Wybiła północ. Zgasiła telewizor, założyła szlafrok i z kubkiem ciepłej herbaty skierowała się do sypialni. Skrzypiące schody zdawały się być bardziej zmęczone od niej. Już miała układać się do snu, gdy do pokoju wdarł się blask księżyca. Zasłaniając okno zobaczyła czarny, sportowy samochód podjeżdżający pod przydrożną lampę. W pokoju panował zmrok. Wiedziała, że nikt jej nie zauważy. Zobaczyła jak dwóch rosłych mężczyzn rozmawia z mieszkańcami pobliskiego bloku. Znała ich bardzo dobrze. Byli to młodzi synowie jej znajomej, z którą jeszcze dwadzieścia lat temu pracowała w miejscowym PGR- e. Przeciętna starsza kobieta widząca podejrzanych typów wystraszyłaby się i jak najszybciej położyłaby się do łóżka, aby zapomnieć o tym, co widziała i myśleć, że niepokojące zdarzenie po prostu jej się przyśniło. Jeden z mężczyzn wszczął bójkę. Nie otrzymał tego, na co czekał. Drugi wyjął pistolet. Strzelił. Dwaj rośli mężczyźni szybko wsiedli do samochodu i odjechali. Mężczyźni mieszkający w sąsiedztwie wrócili do mieszkania. Jeden miał postrzeloną rękę i ledwo doszedł do siebie. Drugi klął na biznesmenów, z którymi robili interesy. Kobieta stała jeszcze w oknie przez chwilę zastanawiając się, co powinna zrobić, po czym położyła się do łóżka i zasnęła. Następnego ranka wybrała się do sklepu po świeże pieczywo. Zerknęła na miejsce, gdzie o północy stał samochód. Nie było po nim ani śladu. Jedynym tropem dla policji mogłaby być krew, ale kto by uwierzył sześćdziesięcioletniej kobiecie.